sternikiem tego statku. Byłem świadkiem tej chwili, gdy on go przeszukiwał i wykrył, że to dahabijeh, służąca do transportu niewolników. Skonfiskował ją więc z całą załogą.
— Nie wyłączając ciebie?
— Rozumie się, ale udało mi się uciec... Na okręcie był pewien obcy effendi...
— Ach, obcy effendi! — przerwał mu Ibn Asl.
— Człowiek ten ulitował się nade mną, zaopatrzył mnie w pieniądze i ułatwił ucieczkę.
— Dlaczego właśnie tobie, a nie komu innemu?
— Ponieważ... albo ja zresztą wiem...
Stary jednak wiedział dobrze, lecz nie chciał wobec łowcy niewolników mówić o mnie dobrze.
— W każdym razie uczynił to z pobudek przyjaźni dla ciebie, i to rzuca na ciebie podejrzenie.
— Przyjaźni? Ależ o tem mowy niema, bo widziałem go raz w życiu.
— No, ale potem widywaliście się.
— Gdzie tam!
— Kłamiesz. Przyznałeś się, że jesteś Abu en Nilem, wobec czego nie wyprzesz się teraz, jakobyś nie miał syna, który nazywa się Ben Nil.
— Nie syn, ale wnuk mój nosi to nazwisko
Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/48
Ta strona została skorygowana.
46