— Na Allaha!... Wszystkie beczki próżne!
Ibn Asl podbiegł na krawędź pokładu od strony brzegu, skąd jakiś głos powtórzył:
— Wszystkie beczki są próżne!
— Czyście poszaleli! — wołał Ibn Asi.
— Ależ bynajmniej, wszystkie próżne, — odpowiedziano, i równocześnie słyszałem, jak ktoś bębnił w nie na znak, że to, co mówi, jest prawdą.
— Maszallah — cud boży! — krzyczał Ibn Asl. — Próżne są w istocie. Któż to zrobił? Czekajcie, pójdę tam i zobaczę.
Do dozorcy zaś dodał:
— Nie pozwalaj tym psom mówić z sobą! Gdyby który pisnął słowo, to zaraz wal w mordę!
To powiedziawszy, znikł z pokładu, Człowiek, który otrzymał tak surowy rozkaz, chwycił kawałek liny i począł wymachiwać przed naszemi oczyma, na znak, że gotów jest zrobić z niej użytek. Wobec takiego stanu rzeczy nie wypadało nic innego, jak tylko milczeć. Ja, zresztą, nie wiedziałem nawet, czy i w jaki sposób dałby się naprawić błąd, który sternik tak niebacznie popełnił.
Zdawało mi się, że wszyscy zgromadzili się w jednem miejscu, to jest koło beczek, bo stamtąd dochodziły niewyraźne głosy. Potem zapanowała na chwilę zupełna cisza; widocznie próbowano dociec przyczyny katastrofy. Nieba-
Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/53
Ta strona została skorygowana.
51