Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

rzutem, kopnąłem go w brzuch tak silnie, że wywrócił koziołka, potrącił kilku obok stojących gapiów i padł na pokład bez przytomności. Z ust buchnęła mu krew, widocznie przeciął sobie język. Wywołało to nieopisany popłoch wśród całej załogi: jedni klęli, drudzy odgrażali się ze złością i dopiero Ibn Asl uspokoił ich, zajmując się następnie poturbowanym, który nie dawał ciągle znaku życia. Zabrano go na bok, a Ibn Asl, zacisnąwszy pięść, syknął do mnie:
— Odpokutujesz to dziesięciokrotnie, postąpię z tobą zupełnie inaczej, niż przedtem postanowiłem. Chwyćcie go — dodał do swoich ludzi — tak silnie, żeby się ani ruszył, i ręce wyciągnijcie mu na wierzch — zaczniemy operację!
Opadło mnie sześciu potężnych drabów, czemu nie stawiałem najmniejszego oporu. Jeden przyniósł obcęgi, które podczas zajścia daleko na pokład odleciały, i zamierzał niemi wyrwać mi paznokcie.
— Jedno słowo Ibn Asl! — krzyknąłem teraz. — Czyń ze mną, co ci się p doba i zapewniam cię, że ani jednego jęku nie usłyszysz z moich ust Zwracam ci jednak uwagę, że wszystko, co od ciebie ucierpię, spotka w równej mierze Abd Asia, twego ojca!
— Me, e...go ojca? — zapytał zdziwiony.
— Tak, i nietylko jego, ale wszystkich, którzy się razem z nim znajdują.

67