— Co wiesz o moim ojcu? Gdzież on jest?
— Wyprawił się przeciw mnie, by mnie schwycić.
— No... to prawda... ale znowu wymknąłeś mu się; widocznie nie mógł cię odnaleźć.
— Owszem, nie odnalazł mnie, ale natomiast ja jego odnalazłem, i to w taki sposób, że odechce mu się na całe życie podobnego spotkania.
— Kullu szejatin! — Wszyscy djabli! Czy tylko nie łżesz?
— Możesz wierzyć, lub nie — wszystko mi jedno.
— Gdzieżeście się spotkali?
— Nad studnią.
— Którą? — Nie chce mi się powiedzieć.
— Musisz.
— Nie muszę, bo to moja tajemnica. Każ mi rozwiązać ręce i nogi, a zaprowadzę cię do niego; jeżeli zaś nie chcesz, to będziesz miał na sumieniu i jego, i cały oddział
— To mi się podoba, — zaśmiał się — chcesz się ratować zapomocą kłamstwa.
— Kłamstwa! A skądbym wiedział, że on się wyprawił przeciw mnie?
To go zastanowiło, dlatego zapytał:
— Byli pieszo?
— Nie, na wielbłądach.
— Ilu ludzi?
Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/70
Ta strona została skorygowana.
68