Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

dziewać, że Ibn Asl raz jeszcze zaszczyci nas swą wizytą. Zaledwie to pomyślałem, zaskrzypiały schody od wewnątrz, ktoś zszedł, zapalił lampę i zapytał:
— Czy wszystko w porządku?
— Wedle rozkazu, — odpowiedział strażnik — psy zaczęły między sobą szczekać, ale uspokoiłem ich natychmiast zapomocą bata.
— Dobrze zrobiłeś. Walić tylko, ile wlezie.
Otworzył drzwi, oświetlił komórkę i obejrzał nas starannie, poczem ozwał się przez zaciśnięte zęby:
— Rozmówię się teraz z Omarem, i losy wasze rozstrzygną się ostatecznie. Radzę ci, byś się przygotował na męczeństwo, które czeka cię jeszcze dziś
— Mówisz, jak dziecko — odpowiedziałem tonem pewności siebie i powagi — co do mego losu, to nie zmienisz go ani na jotę; rozstrzygnęło się już, co miało się rozstrzygnąć, bez twego współudziału.
Ibn Asi parsknął głośnym śmiechem i zauważył:
— Trwoga odebrała ci rozum i pamięć, a odzyskasz je napowrót nie dalej, jak za godzinkę, i zaczniesz śpiewać na inną nutę.
Miałeś dziś wymowny dowód, co się stać może, gdy ktoś ma odwagę zmuszać mnie do śpiewania...

93