Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/98

Ta strona została skorygowana.

nych wiadomości, i dlatego przygotowałem dla niego umówioną nagrodę, mimo, że należał do moich wrogów, a jako zły człowiek wogóle na to nie zasługiwał. Mogłem zresztą nie dotrzymać przyrzeczenia, ale niechże wie, że chrześcijanin jest uczciwy i, co raz obieca, nie uchyli się od tego.
Rozmowa ostatnia była zresztą dla nas i pod innym względem korzystną. Zaintrygowany strażnik wspiął się wysoko na schody, aby choć coś niecoś podsłuchać, a ja tymczasem mogłem śmiało wyjść z komórki. Zupełnie inaczej mogłoby się stać, gdyby człowiek ten czuwał tuż koło drzwi. Rygiel odsunąłem zapopomocą noża jeszcze w czasie ich głośnej rozmowy, co uszło zupełnie ich uwagi, teraz łatwo już było o swobodę ruchów. Postępowałem tak zręcznie naprzód, a obaj towarzysze tuż za mną że ani się spostrzegł, kiedy stanąłem tuż za jego plecami w chwili, gdy chciał zawołać na towarzyszy, aby go zastąpiono, chwyciłem go obydwoma rękami za gardło, a towarzysze związali go w okamgnieniu, poczem zakneblowaliśmy mu usta jego własnym fezem i, zaniósłszy go do komórki, zaryglowaliśmy za za nim drzwi. Na pokład wyszedłem, następnie sam i począłem nasłuchiwać i rozglądać się wokoło. Na nasze szczęście, nie było na pokładzie żywej, duszy. Wróciłem wdół, zło-

96