— Dakilah ia szeik!
Znaczy to: jestem pod twoją opieką, o panie! Żaden szanujący się Arab nie odmówi opieki wrogowi, który te słowa wypowie, dotykając jego szat. Gdy się to stanie, Arab jest gotów bronić wroga z narażeniem życia. Halef i Kara znali to prawo pustyni równie dobrze, jak ja. Choć postępek mój zaskoczył ich niespodzianie, mieli dosyć czasu, aby pójść za mym przykładem. Dwa szybkie dotknięcia haika, dwa równoczesne okrzyki: Dakilah ia szeik!... i znaleźli się również pod opieką Araba.
Dokoła rozległy się gniewne okrzyki. Starzec chciał się cofnąć. Uchwyciliśmy się jednak mocno jego burnusa, więc rzekł:
— Głos wasz uprzedził moje usta, więc jestem zmuszony wziąć was pod swą opiekę. Jam Abu Dem, szeik Szeraratów. Biada temu, kto choćby włos jeden utrąci z głowy tych, których od tej chwili chronię. Oddajcie im broń!
Jaki szczęśliwy zbieg okoliczności, że to właśnie szeik! Gdy mi oddano obydwie strzelby, poczułem się znacznie bezpieczniej.
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 1.djvu/51
Ta strona została skorygowana.
43