Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

— Zwierzyna leży tutaj.
— A więc trafiłem?
— Tak.
— Zabity?
— Na śmierć.
Hamdulillah! A więc położyłem gedd el isman, dziadka straszliwych kłów, straszliwego dusiciela naszych trzód. Sława memu imieniu!
— Nie triumfuj przedwcześnie. To nie on, lecz ona.
— Lwica?
— Nie. Nie zabiłeś abu er rada; strzał twój położył trupem omm es ssanne, matkę fetoru. Była głodna, przyszła żebrać o kawałek mięsa. A tyś nie miał litości i poczęstowałeś ją kulą.
Podszedł do mnie, spojrzał na zwłoki zwierzęcia.
— Hiena! — zawołał zawstydzony. — Niech Allah zapomni o tym dniu. Jakże to zwierzę śmiało udawać lwa? Niechaj Mohammed, prorok nad prorokami, pochwyci duszę tej hieny i ukarze kłamczynię przebywaniem w najsmrodliwszym kącie piekła!

22