— Masz rację, sihdi! Teraz, kiedy nas pierścień ostrzegł, będziemy się mieli na baczności i nie pójdziemy po linji wrogich zamiarów.
— Przeciwnie. Ostrożność nakazuje udawać, że dajemy się wyprowadzić w pole. Skoro wiemy, gdzie wróg i gdzie planuje atak, sprawa jest w połowie wygrana. Jeżeli mu się wymkniemy i ruszymy do Bagdadu, nie będziemy się mogli zorjentować, skąd i gdzie grozić będzie niebezpieczeństwo. Tam może spaść na nas niespodziewanie i znienacka; tu będziemy poinformowani najdokładniej, jakie są jego zamiary.
— Jakże się o tem dowiesz?
— Sill lub jego żona wygadają się niechcący. Stanie się to jeszcze dziś; jestem przekonany, że otrzymali polecenie zaatakowania nas przed przybyciem do Bagdadu. Przypuszczam, że ludzie ci zechcą nam poradzić, gdzie powinniśmy przenocować, aby nas później wydać w ręce Persów. Musimy udawać wesołość a beztroskę, aby zmylić ich czujność.
Wróciłem na tylną część tratwy
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/69
Ta strona została skorygowana.
71