mytnicy, w których ręce wpadliście później.
— Effedi, mówisz w ten sposób, jakbyś wiedział, co chcę opowiedzieć. A więc przybyliśmy do Hilleh szczęśliwie, przenocowaliśmy tam, rano zaś ruszyliśmy konno do Birs Nimrud, gdzie Aftab i Safi wskazali nam odnośne miejsce.
Przechylił wypaloną fajkę i ustnikiem zaczął kreślić w powietrzu jakieś znaki, jakgdyby to był papier i ołówek. Ciągnął dalej:
— Tu leży Hilleh, a myśmy jechali w tym oto kierunku. Na przednim planie stoi wieża Babel. Zbliżyliśmy się do niej z tej strony. Potem zaprowadzono nas na lewo, gdzie leżał zwał kamieni, zapisanych pismem klinowem. Stamtąd ruszyliśmy wgórę, na prawo, potem znowu na lewo aż dobiliśmy do wyłomu w zniszczonych polerowanych cegłach. Za tym wyłomem leżało upatrzone miejsce.
— Nie! — zawołałem głośno w ogromnem podnieceniu.
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/106
Ta strona została skorygowana.
108