— Macie również zamiar zwiedzić wieżę?
— Dotychczas nie myślałem o tem.
— Nie dajcie się porwać tej myśli, gdyż sprawa to djablo niebezpieczna! Pamiętam, co mi przyniosły odwiedziny wieży. Nie wiem wprawdzie, czy i dziś kryje się w niej taka sama zgraja, ale jakiś głos wewnętrzny nakazuje mi was ostrzec. Przedewszystkiem nie prowadźcie tam dochodzeń, gdyż mógłbym to przypłacić gardłem. Mówiłem z wami o tem wszystkiem nie poto, abyście szli w ślady mych przeżyć, a jedynie poto, by zasięgnąć waszej rady.
— Cenimy wysoko twoje do nas zaufanie. Nie uczynimy nic, coby ci mogło zaszkodzić.
— To mnie uspakaja. Nie dziwcie się moim obawom. Jakiś głos wewnętrzny mówi mi, że niebezpieczeństwo, któregośmy wtedy uniknęli przez złożenie przysięgi, istnieje jeszcze dzisiaj.
— Opowiadaj więc dalej, co ci się przytrafiło w Birs Nimrud.
— Podczas kilkuminutowej rozmowy
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/113
Ta strona została skorygowana.
115