truciznę; spożywam jedynie resztki pozostawione przez onbasziego. Chciałbym umrzeć, by się raz pozbyć tego życia, toczonego przez strach i lęk. Ale boję się śmierci, gdyż jakiś głos wewnętrzny mówi mi, że nie wolno mi jeszcze umrzeć, gdyż ostatnie dni moje są przeznaczone dla jakiegoś nieznanego mi celu. Jestem bezgranicznie nieszczęśliwy, o effendi!
Jakże mi żal było starca! Teraz nie wydawał mi się już dziwakiem. Strach przeżarł go docna, sparaliżował jego energję i uczynił zeń motyla, który ucieka przed każdym padającym nań cieniem. Życzyłem mu serdecznie uwolnienia od cierpień. Oprócz Sefira i jego zwolenników, miał jeszcze innych wrogów; nie rozbili oni swych namiotów ani w Birs Nimrud, ani w pustyni, ani na granicy Irak Arabi i Persji, lecz mieszkali w jego własnem jestestwie.
— Tak, jesteś nawet bardziej nieszczęśliwy, niż ci się wydaje, — rzekłem. — Lękasz się śmierci, obawiasz o życie, a właściwie oddawna już nie żyjesz.
— Jak to rozumiesz?
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/135
Ta strona została skorygowana.
137