Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

— Nie znam tej nazwy.
— Bądź zadowolony! Jak cień nie odstępuje człowieka, tak ten sill nie opuszcza ofiary, za którą kroczy z wyostrzonym nożem.
— Taki sill włóczy się za tobą?
— I to nie jeden; mam wrażenie, że ich przywódca jest przyjacielem i sprzymierzeńcem twego Sefira. Nie dziwiłbym się wcale, gdybym ich spotkał razem i obydwom równocześnie mógł dać okazję do zaznajomienia się z siłą moich pięści. Chciałbym, aby Sefir przeniósł swą sympatję z ciebie na moją osobę, gdyż wtedy prędkobym się z nim uporał.
— Effendi, bardzo ufasz we własne siły, może za bardzo!
— Nie sądzę! Człowiek, który sobie wyobraża, że więcej dokona, niż w rzeczywistości potrafi, ma bezsprzecznie manję wielkości. Nie wynika jednak z tego, by przesadna skromność była cnotą. Nie pragnę uchodzić za megalomana, ale też nie pozuję na skromnisia. Trzeba znać dokładnie siebie samego, a rzecz to niełatwa; człowiek poznaje siebie w ciężkich

140