stosunkach, w walkach z wrogami, no i w walce z samym sobą. Ci, którzy na widok usprawiedliwionego samopoczucia innych, kręcą nosem i mówią o pyszałkowatości, nie rozumieją, jakie znaczenie ma wiara we własne siły, gdyż nie mają zaufania do siebie samych; choć sami, w głębi duszy, są przekonani o swej wyjątkowej dzielności i wysokiej wartości.
— Wiem o tem, effendi. Ale jam starzec, a tyś jeszcze młody i nie wymordowano ci tych, których najbardziej kochałeś.
— Mimo to straciłem tyleż, co ty, a może i więcej, ale komu Bóg w swej mądrości zabiera, temu i daje podwójnie. Oczywiście, kto nie umie wyciągnąć po to ręki, ten nie umie mówić o odszkodowaniu i o balsamie na swe rany. Jeżeli się skarżysz, że śmierć zabrała ci ukochanych, zapytam zkolei, czy naprawdę możesz twierdzić, że nie żyją?
— Effendi! — zawołał. — Czy chcesz igrać z mą boleścią?
— Niechaj mnie Bóg strzeże! Nie sądź, bym rzucał te słowa lekkomyślnie.
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/139
Ta strona została skorygowana.
141