— Nie pozwoliłeś mi wypowiedzieć się do końca! Chciałem powiedzieć, że jutro wyruszymy, jednak powrócimy wkrótce.
— To zmienia postać rzeczy. Ale dlaczego chcecie już jutro odjechać. Przecież trzeba wypocząć.
— Przeciwnie, potrzebujemy ruchu. Przez całą drogę siedzieliśmy na małym kelleku. Jeżeli nawet nie jesteśmy wskutek tego zmęczeni, musimy mieć wzgląd na konie. Ogniste rumaki stały zbyt długo i, jako znawca, zrozumiesz, że to dla nich niewskazane.
— Racja, ale możecie przecież pojechać poprostu na spacer.
— Mówiłem ci już, że musimy się mieć na baczności przed złoczyńcami. Nie lękamy się ich, ale wolimy unikać zła.
— Dokąd chcecie pojechać?
— Do Birs Nimrud. Pytania, które ci postawiłem, nie mają jednak nic wspólnego z dawno powziętym planem. Po rozstaniu się z tobą, przyżyliśmy tam tak niepomyślny okres, że nie zapomnimy
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/160
Wystąpił problem z korektą tej strony.
162