Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/162

Wystąpił problem z korektą tej strony.

Halef przepadał za patosem. Pasja ta jest właściwa wszystkim ludziom Wschodu, ale u Hadżiego rozwinięta była do tego stopnia, że nieraz musiałem poskramiać jego przesadnie entuzjastyczne hymny pochwalne. Przyznaję jednak szczerze, że sam go chętnie słuchałem, gdyż był dobrym narratorem i dygresjom swym nadawał tyle humoru, żem się nieraz uśmiał serdecznie. Ponieważ nie odpowiedziałem na jego pytanie, wziął milczenie za znak zgody i rozpoczął godzinne przemówienie, dając popis sztuki oratorskiej. Tragiczne dzieje zamordowania towarzyszy podróży i naszego zachorowania na dżumę nabrały w jego opowiadaniu takiej siły wyrazu, że słuchacze byli jego słowami zupełnie pochłonięci
Na zakończenie dorzucił:
— Jak widzicie, nie pożarli nas wrogowie, ani nie połknęła dżuma. Allah zachował nas dla dalszych, wielkich czynów, o których może opowiem kiedy indziej, gdy będę miał ochotę. Teraz nadmienię tylko, że mamy zamiar ruszyć do Persji, aby zwiększyć chwałę naszych

164