nia tych miejsc. Ja, naprzykład, odwiedziłbym Birs Nimrud tylko pod przymusem.
— No tak! — odparł Halef. — Taki jest twój punkt widzenia. Ale myśmy ludzie innego pokroju. Gdyby to, co spotkało ciebie i twego onbasziego, nam się przytrafiło, udalibyśmy się na miejsce już po kilku dniach, by zrównać z ziemią przeklęte gniazdo.
— Zrównać z ziemią potężny Birs Nimrud?
— Dlaczegóż nie? Sądzisz, że nie bylibyśmy w stanie tego uczynić? Zresztą, byłoby to zbyteczne, gdyż my na waszem miejscu nie dalibyśmy się zamknąć, nie złożylibyśmy przysięgi i nie podpisalibyśmy przekazu.
— Twierdzenia twoje wypływają właśnie z tego, żeście nie byli na naszem miejscu.
— Mylisz się, bo nie znasz ani mnie, ani mego sihdi. Czemże jest wobec niego Sefir, o którym opowiadałeś? Siła jego, spryt i odwaga rozbiłyby się o siłę, mądrość i odwagę mego sihdi, nie mówiąc
Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/164
Wystąpił problem z korektą tej strony.
166