Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 3.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

rozkaz. Na szczęście, kompanja moja została przydzielona do oddziałów, mających pilnować zamku. Dzięki temu nie musiałem występować brutalnie przeciw ludziom, których wiarę kiedyś wyznawałem. Przyszło mi stać pod zamkiem trzy pełne doby. Nie widziałem ani dzieci, ani żony, ani jej rodziców. Gdy mnie później zwolniono na pół dnia, znalazłem dom i ulicę w popiołach. Opowiedziano mi, że nienawiść tłumu zwróciła się nietylko przeciw chrześcijanom, ale również przeciw mahometanom-szyitom. Ojciec mej żony był Persem, a więc szyitą; wiedziała o tem cała dzielnica, w którejśmy mieszkali. Wiedziano również, że jest bogaty. To wystarczyło, by skierować na nasz dom rozszalałych sunnickich łotrów. Możesz sobie wyobrazić, co się ze mną stało. Jak obłąkany zacząłem się grzebać w gruzach domu. Kepek był mi pomocny. Ale gruzy były jeszcze gorące i musieliśmy się cofnąć. Pobiegliśmy do sąsiadów. Pod wpływem ich wyjaśnień smutek mój zmienił się w wściekłość. To nie sunnici zniszczyli moje szczęście, tylko zgraja

92