Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
—   7   —

razem z przybyciem ludzi, wysepki te straciły urok poetycznej samotności i stały się zwyczajnym, pokrajanym na kawałki ogrodem, wśród którego rozsiadły się wsie, miasta i osady, przepełnione przedstawicielami wszystkich krajów i narodów.
Kto kiedy przepływał ocean Spokojny, rozpościerający się pomiędzy Azyą i Ameryką, kto przez długie tygodnie i miesiące szukał znużonym wzrokiem choćby drobnego zielonego punktu, na którym mógłby zatrzymać znużone jednostajnością spojrzenie, ten zrozumie łatwo radość rosyjskiego podróżnika Liedkego, kiedy ten d. 28 maja 1828 roku ujrzał nareszcie po długiej podróży grupę wysp, których zbadanie należało do zadań jego wyprawy.
Dzielny podróżnik dostrzegł wtedy cztery grupy, złożone z pojedynczych wysepek, tak licznych i tak blisko położonych jedna obok drugiej, że wprost trudno je było policzyć.
Liedke kazał przybić do najbliższej, okrytej w głębi, poza nagiemi nadbrzeżnemi skałami bujną zielenią, z pośród której gdzieś na dalszym planie strzelał ku niebu wysoki słup dymu.
Podróżnik rosyjski przyglądał się temu zjawisku ze zdumieniem. Wiedział on, że wyspy są niezamieszkałe, że nie posiadają nawet najdrobniejszej faktoryi, czyli osady, która mogłaby usprawiedliwić ukazanie się owego dy-