i muszę go doprowadzić do Li-ting, jeżeli ty tam nie pojedziesz.
Li-ting jestto male miasteczko, niedaleko Pekinu, słynne z połowu złotych rybek. Tam więc należało szukać Kiang-lu.
— Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, — odrzekłem. Dżiahur zostanie tutaj do rana, a potem odwieziesz go związanego do Kiang-lu.
— Czy przybędziesz tam również? Głównodowodzący nasz wymaga punktualności.
— Nie potrzebujesz mnie uczyć! Zrób tylko to, co ci kazałem!
— W takim razie daj mi klucz.
To proste żądanie, wypływające zupełnie logicznie z moich rozkazów, nie podobało mi się wcale i wzbudziło mimowolne podejrzenie. Nie miałem jednak drogi wyjścia, podałem mu więc klucz, zastrzegając raz jeszcze, aby przypadkiem nie chciał mnie nie posłuchać, gdyż wtedy zrzucę na niego wszelką odpowiedzialność za to, co się stanie.
— Jak mam cię nazwać przed głównodowodzącym?
— Kuang-si-ta-sse, — odrzekłem, używając stale imienia, nadanego mi przez Kong-ni.
— Twoje imię jest piękne, piękniejsze niż moje; będę ci posłusznym we wszystkiem.
— W takim razie postaraj się, żeby było coś do jedzenia na statku. Zostawiliście ko-
Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/141
Ta strona została skorygowana.
— 137 —