— Po co przyjechał do Chin?
— Gdyż jest moim przyjacielem i nie chciał mnie puścić samego.
— Czy jego statek jest okrętem wojennym?
— Nie, to zwyczajny statek handlowy.
— Wielkie to szczęście dla niego, gdyż inaczej musiałbym się bardzo surowo obejść z wami. Dlaczego nie zostaliście na przedmieściu, lecz weszliście do miasta?
— Nie przypuszczaliśmy, że zastaniemy tam tak źle wychowanych ludzi.
— Czy napiszesz o nich w swojej książce?
— Naturalnie.
— I o tem, żeś był u mnie i jak cię przyjąłem?
— Wszystko napiszę.
— I to będą czytali wszyscy austryacy?
— Nietylko austryacy, ale i yankesi i anglicy i francuzi i rosyanie i hiszpanie i portugalczycy, gdyż książka zostanie wydana we wszystkich językach.
Przesadzałem umyślnie, chcąc wywołać większe wrażenie, co też udało mi się po części.
— Siadaj, — rzekł sędzia, — i zobacz, jak wymierzam sprawiedliwość.
Zasiadł na kanapie i zadzwonił. We drzwiach ukazał się żołnierz.
— Przyprowadź tu aresztowanych!
Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/193
Ta strona została skorygowana.
— 189 —