Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/29

Ta strona została skorygowana.
—   25   —

śla okrętowy mógł znaleźć dziurę i załatać ją jako tako.
Na górze tymczasem druga część załogi pracowała nad uprzątnięciem pokładu. Ustawiano maszty, wiązano liny i poprawiano zepsutą balustradę.
— Teraz popłyniemy wprost do portu Lloyda — rzekł kapitan.
— Czy to daleko stąd?
— Nie wiem jeszcze, gdyż nie sprawdzałem, gdzie obecnie jesteśmy. Ten przeklęty tajfun kręcił nas w kółko. Musisz pan wiedzieć, panie Charley, że ten łotrzyk nie jest w niczem podobny do porządnej burzy, która dmie w jednym kierunku; on sobie pozwala przybywać ze wszystkich stron odrazu i tak kręci i wierci, że po jego odejściu trudno mieć pojęcie, gdzie się człowiek znajduje. Tym razem zdaje mi się, że kręciliśmy się w niewielkiem kole, spodziewam się więc, że przed nocą staniemy w porcie.
— To doskonale, chociaż zdaje mi się, że wyspy Bonin podczas tajfunu nie są zbyt bezpieczne.
— Chętniebym je ominął, ale w naszych warunkach jest to niepodobieństwem. Dziura zaledwie załatana, masztów nie mamy, wewnątrz wszystko porozbijane; — prawdopodobnie będziemy musieli zatrzymać się w porcie cokolwiek dłużej, aby doprowadzić „Wicher“ do