Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/72

Ta strona została skorygowana.
—   68   —

— Czy ten człowiek ma syna? — dopytywałem się zaciekawiony.
— Owszem, ma jednego.
— Czy prawo pozwala przyjąć drugiego syna?
— Prawo nie pozwala, ale cesarz pozwala.
— Czy ten syn jest z nim?
— Nie, obecnie jest z tobą.
Spojrzałem na niego zdumiony.
— Ah, więc mówisz o swoim ojcu.
— Tak, czy chcesz być moim bratem? Było to coś tak niespodziewanego, tak zakrawającego na bajkę, że wprost nie umiałem się zoryentować w całej tej dziwacznej historyi, czułem tylko, że nie powinienem odrzucać tej propozycyi.
— Chcę — odrzekłem krótko.
— Umiesz mówić naszą mową. Czy umiesz pisać?
— Tylko z książki, a to niewiele.
— W takim razie podyktujesz mi, a ja za ciebie napiszę.
— Ale co?
— Napiszesz ćwiczenie, które musimy posłać do Ly-pu, czyli pewnego rodzaju komisyi egzaminacyjnej. Syn fu-juena musi być człowiekiem wykształconym, aby módz być nan, phy, hen lub kung.
— Aha; muszę więc osiągnąć jeden z tych