Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/82

Ta strona została skorygowana.
—   78   —

— Muszę teraz odjechać, — rzekł mi, — ale wrócę do ciebie.
Czy będziesz tutaj czekał?
— Kiedy wrócisz?
— Za sześć dni.
— Nie, mogę tak długo siedzieć na statku, Zrobię prawdopodobnie kilka wycieczek i pojadę do Kantonu.
— Czy sam?
— Nie, razem z kapitanem.
— W takim razie przyjmij jedną radę ode mnie: jeżeli zostaniecie w swych ubraniach, zwiedzajcie tylko te miejsca, które są dozwolone dla cudzoziemców.
— Czy groziłoby nam niebezpieczeństwo, gdybyśmy przeszli zakreślone granice?
— Tak jest: policya ma obowiązek chwytania każdego cudzoziemca i stawiania go przed sądem.
— W takim razie ubiorę się po chińsku.
— Zrób to, — odrzekł ze śmiechem, — wtedy będziesz mógł chodzić wszędzie. Mówisz naszym językiem i jeżeli będziesz miał warkocz, nikt cię nie weźmie za cudzoziemca.
— Czy można dostać tutaj warkocz?
— Tyle i tak długich, jak tylko będziesz chciał. Ale pomimo to strzeż się piratów rzecznych i służby boga wojny, gdyż ci są bardzo wrogo usposobieni względem cudzoziemców.
— Piratów strzedz się mogę, ale dlacze-