— Tutaj przyjadę po ciebie, a tymczasem prace twoje złożę w Kaa-pau.
— Więc nie poślesz im do Ly-pu?
— Nie. Prace twoje złożę w kao-pau, skąd je z własną oceną prześlę do Pekinu do Ly-pu. Dopiero jak wrócą stamtąd, złożę je W „pałacu prac naukowych.“
Ale ja słyszałem, że w kao-pau odbywają się tylko egzamina pamięciowe?
Zaśmiał się z lekkim przymusem.
— Nie kłopocz się o to. U nas tak wiatr wieje, jak mu każą. Ojciec mój, jako przedstawiciel władzy należy do komisyi egzaminacyjnej i uczyni, co będzie mógł, aby wszystko odbyło się jaknajlepiej. A więc do widzenia, do mojego powrotu!
— Do widzenia, — odrzekłem, podając mu rękę.
— Do widzeniang, kochanyng chłopczeng, — rzekł kapitan, wyciągając swoją prawicę. — Zawszeng mileng będziesz u nasang widzianyng!
Kiedy nareszcie łódka, uwożąca młodego mandaryna, zniknęła nam z oczu, otworzyliśmy przeznaczone dla nas paczki. Zawierały one bardzo kosztowne i starożytne wyroby z laki. Dla mnie prócz tego znajdował się całkowity strój mandaryna, któremu brakowało tylko kapelusza z guzikiem. Obok leżał niezmiernie długi i gruby warkocz.
Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/84
Ta strona została skorygowana.
— 80 —