Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/94

Ta strona została skorygowana.
—   90   —

pracował zgięty i pochylony krawiec, a dalej cokolwiek chińska garkuchnia wystawiła na przynętę całe góry najrozmaitszych owoców, budząc apetyt w gromadzie małych obdartusów, uwijających się tutaj i patrzących łakomie na ponętną wystawę.
Kapitan zatrzymał się przed sklepem wekslarza.
— Czy będziemy potrzebowali drobnych?
— Zapewne.
— W takim razie może każemy zmienić sobie dolara?
— Dobrze. Chodźmy.
— Pozwól mi pan to załatwić. W ten sposób nabywam wprawy w języku chińskim.
Wszedł do sklepu i z dzielną miną zapytał:
— Czyng możnang zmienić pieniądzeng?
— Ile pan życzy sobie zmienić? — odrzekł chińczyk najczystszą angielszczyzną.
Kapitan Turner cofnął się zdumiony.
— Jakto! Pan mówisz po angielsku? Chińczyk po angielsku? Pocóż ja się uczyłem po chińsku? Po co ślęczałem nad temi wszystkiemi kang, kong, kyng! Nie po to chyba, żebym mówił tutaj po angielsku! Proszę nam dać drobne, bo nie mamy czasu na jakieś tam angielskie gawędy!
Wekslarz patrzył na niego zdziwiony, nie