patrują nas od strony zachodniej, — lecz zato pozwoliło mi odrazu ujrzeć skałę, o której opowiadał Player i Herkules, a którą musiałbym w innym wypadku dopiero odszukać.
Ogromny blok skalny, sterczący z dna wyschłego jeziora, u góry był płaski i tworzył niemal prawidłowy sześcian, o ścianach biegnących prawie dokładnie w czterech kierunkach wiatrów. Ponieważ stanęliśmy przy południowo-zachodniej krawędzi, widzieliśmy przeto stronę południową i zachodnią. Pierwsza wznosiła się prosto, miała wszakże głębokie rysy na powierzchni, pośrodku zaś — tunel, który, jak łatwo było zauważyć, biegł pod górę. Potwierdzało to słowa Playera, że płaskowzgórze jest dostępne z południowej i północnej strony.
Zachodnią ścianę stanowiła pionowa powierzchnia, nieprawidłowa tylko w dolnej części pośrodku, gdyż leżał tam głaz, który, oderwawszy się od ścian, runął niegdyś wdół. Widzieliśmy dokładnie kamienie wypełniające lukę między głazem, a ścianą.
Moglibyśmy tam dotrzeć po dziesięciu lub piętnastu minutach marszu, nie odważyłem się jednak, aczkolwiek nie widać było dookoła żywej duszy. Na górze, na plateau, niechybnie czuwali ludzie i mogliby nas łatwo spostrzec.
Przedewszystkiem należało wybadać, gdzie są Indjanie. Naturalnie, sam się tego podjąłem, chłopca zostawiając przy koniach. Zwróciwszy się na zachód, skradałem się wzdłuż brzegu byłego jeziora. Musiałem bardzo uważać, gdyż nic mnie nie kryło i gdybym kogoś spostrzegł, w tejże chwili byłbym sam spostrzeżony.
Uszedłszy spory szmat drogi, zauważyłem na pół-
Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.
8