Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

Okrzykami pragnąłem oddalić je od przepaści. Kiedy zawołałem na mojego Hatatitla: — Iteszkosz! — połóż się! — rozkaz spełnił natychmiast. Koń Apacza położył się obok niego. Byłem więc pewien, że przed moim powrotem nie ruszą się z miejsca.
Znaleźliśmy na brzegu cztery dołki, odpowiadające dokładnie wczorajszym. A więc istotnie wisiał tu niegdyś most. Wróciliśmy, aby zapuścić się w głąb tunelu.
Był wyższy nad miarę wzrostu ludzkiego i na trzy stopy szeroki. Na ścianach widniały ślady dłuta i świdra. Oporniejsze kamienie rozwalono dynamitem — a więc tunel był założony przez białych.
Szliśmy coraz dalej, nie spotykając przeszkód. Powietrze, wbrew oczekiwaniu, było wcale znośne. Ta okoliczność zwróciła moją uwagę na płomień pochodni, który zlekka się pochylał w kierunku korytarza. A więc istniała tu cyrkulacja powietrza. Świeży ciąg dął od zewnątrz w głąb tunelu. Musiał przeto mieć jakieś wyjście. Czyżby tunel łączył się z szybem? Bardzo możliwe.
Uszliśmy przeszło trzysta kroków, gdy Mimbrenjo wskazał na jakiś wmurowany kamień.
— Napis, — rzekł — lecz nie indjański.
Oświetliłem wskazane miejsce i z łatwością odczytałem: Alonso Vargas of. en min. y comp. A. D. MDCXI. Uzupełniając skróty: Alonso Vargas, oficial en minas y companneros, Anno Domini MDCXI., co znaczy: Alonso Vargas, górnik, oraz towarzysze w roku pańskim 1611. A więc dwieście pięćdziesiąt lat minęło od czasu, gdy dzielny górnik hiszpański wydrążył te podziemia. Zanotowałem napis, ponieważ nie sądziłem dotychczas, aby Hiszpanie

21