górę. Wie sennor, że ojciec jest w podziemiu uwięziony?
— Wiem. Wogóle wiem nieco więcej, niż się pani spodziewa. Wiem naprzykład, że młody wódz Yuma, Przebiegły Wąż, wczoraj rozmawiał z pewną damą, która go tak zachwyciła, iż obiecał jej złota, klejnotów, zamek, pałac, piękne ubiory i wiele służby.
Nie zarumieniła się nawet. Odpowiedziała zupełnie swobodnie:
— Pan z nim rozmawiał?
— Nie.
— Czy Wąż był już u Meltona?
— Nie wiem. Należy sądzić, że pójdzie do niego, jeśli jeszcze nie poszedł.
— Czekam nań. Kiedy sennora poznałam, sądziłam, że on pana przysłał po mnie. Przedtem jednak brałam pana za tego łotra Meltona.
— A jednak trzymała pani z Meltonem.
— Tak, ponieważ wiele przyrzekał.
— Złota, klejnotów, pałac i zamek? Czy istotnie wierzyła mu pani? To, że zwabił pani ziomków, aby ciężko nań pracowali, musiało chyba sennoritę pozbawić zaufania do tego człowieka. Jakże właściwie wyobrażała sobie pani ich los?
— Wcale dobrze. Mieli pracować nad wydobyciem pewnej ilości centnarów rtęci, co nie trwa wszak długo. Melton zbogaciłby się ogromnie, puściłby na wolność robotników, wynagradzając ich tak sowicie, iż zapewniłby im przyszłość bez pracy.
— I pani w to uwierzyła?
— Tak.
Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.