Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm. Los ich wyglądałby nieco inaczej. Wskutek panujących w podziemiach mroków, wskutek złego pożywienia i rtęciowych oparów, po dwóch, trzech latach, żaden z robotników nie pozostałby przy życiu. Byłoby to najokropniejsze masowe morderstwo, jakie tylko można sobie wyobrazić, a znaczna część winy spadłaby na panią.
— Po dwóch czy trzech latach? Praca miała trwać zaledwie kilka miesięcy.
— W takim krótkim czasie nie można się zbogacić tak dalece, aby tylu ludziom zapewnić przyszłość bez troski. Czy pani istotnie zamierzała zostać żoną Meltona?
— Dlaczegożby nie?
— A teraz chce pani poślubić Przebiegłego Węża?
— Tak, aby ukarać Meltona!
— Lecz dawny narzeczony, który był pani tak wierny?
— Cóż on mnie obchodzi? Zresztą — nie żyje.
— Tak. Pożarły go sępy. Sennorita posiada tyle właśnie sumienia, co Melton. Mam wielką pokusę zamknąć panią ponownie i pozostawić ją własnemu losowi.
Dotychczas stała między mną a drzwiami. Teraz. zerwała się z miejsca i krzyknęła:
— Tego pan nie uczyni! Nikt nie zdoła mię zamknąć w tym lochu.
— Nie uczynię tego. Będzie pani wolna.
— Byłabym wolna, nawet gdyby mię pan tutaj pozostawił, gdyż wódz na pewno przyjdzie mnie wyzwolić.
— Jeśli będzie mógł.
— Kto mu przeszkodzi?
— Melton.

26