Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na pewno; w przeciwnym razie nie byłby bezpieczny.
— Cóż się miało stać z białą dziewczyną, którą Przebiegły Wąż chciał pojąć za squaw?
— Miała zginąć, jak reszta białych, którzy tu pracują i którzy nigdy już nie ujrzą światła dziennego.
— Mój brat się myli, gdyż ujrzą je najbliższego poranku. Wyprowadzę ich z szybu.
— Melton nie pozwoli.
— Nie będzie mógł pozwolić, ponieważ go o to nie poproszę. Przyszedłem tutaj, aby wyzwolić wszystkich jeńców, jak wyzwoliłem ciebie.
— Nie jestem jeszcze wolny — jakże bowiem wydostanę się z szybu?
— Pytasz się o to? Masz tylko czekać, aż Melton wróci. Nietrudno będzie zaskoczyć go znienacka i powalić. Ale możemy się bez tego obejść. Wyprowadzę Przebiegłego Węża i białą córę nieznaną im drogą. Wówczas będzie mógł mój czerwony brat pojąć Biały Kwiat za squaw, wybudować jej pałac i zamek.
Moja osoba, obecność i kazde słowo były dlań zagadką. Bawił mnie wyraz zdumienia, powlekający jego oblicze.
— Mój biały brat zna nieznaną mi drogę z szybu? — zapytał. — Wie również, ze kocham białą kobietę i co jej przyrzekłem? Czy nie zechce mi powiedzieć, kim jest?
— Moje imię W języku Yuma brzmi Tave–schala.
Tave-schala! Old Shatterhand! — zawołał, cofając się o dwa kroki i patrząc na mnie, jak na upio-

36