— Sąd? Oszalał pan? Gdzie tu jest sąd?
— Jest już w drodze. Śledztwo wyjaśni, kto wynajął Yuma, aby napadli na hacjendę del Arroyo i w popiół ją obrócili. Odszuka się robotników. Sądzę, że jeżeli znajdziemy ich, opowiedzą nam wiele chwalebnych rzeczy o panu.
— Wobec tego życzę sennorowi, abyś ich odnalazł, roześmiał się — i abyś był szczęśliwszy w tem przedsięwzięciu, niż ja. Nie widziałem ich bowiem od czasu, gdy rozstałem się z nimi na hacjendzie.
— Są więc istotnie w drodze. Załatwiłem tu już wszystko i wracam do hacjendy, więc spotkamy się niezadługo. Ponieważ pan mi towarzyszy, przeto będzie sennor miał przyjemność powitać emigrantów i przekonać się o ich życzliwości.
Twarz Meltona wyrażała szatańskie szyderstwo.
— Bardzo mnie to cieszy, sir. Ich świadectwo będzie dowodem nieprawności pańskiego napadu na mnie. Niech pan pomyśli o skutkach!
— Może być tylko jeden skutek: stryczek dla pana. Mam dosyć dowodów przeciwko sennorowi, sądzę nawet, że potrafię skłonić Yuma do świadczenia przeciw panu.
— Niech pan tylko spróbuje! — rzekł, śmiejąc się na potęgę.
— Na pewno spróbuję. Sądzę, że znajdzie się jeszcze co innego. Ponieważ jest pan następcą hacjendera, więc masz kontrakty z moimi ziomkami, zarówno jak akt kupna hacjendy, podpisany w Ures. Prawdopodobnie posiada pan jeszcze inne kompromitujące listy oraz papiery. Czy mogę sennora zapytać, gdzie się znajdują?
Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.
47