uważam za stosowne, nawet jeśli to się dzieje wbrew prawu tych ludzi. — Mój czerwony brat może otrzymać Meltona. Lecz czy pomyślał, że ja również postawię pewne warunki.
— Tak. Chciałbym się o nich dowiedzieć.
— Żądam przedewszystkiem pokoju między twoim szczepem a wszystkimi białymi, którzy się tu ze mną znajdują.
— Przebiegły Wąż godzi się na to.
— Żądam, aby pokój rozciągał się na wszystkich Mimbrenjów, którzy są moimi przyjaciółmi.
— O, z tem jest o wiele trudniej. Mimbrenjowie są naszymi wrogami. Na mój rozkaz trzystu moich wojowników może ich napaść i wytępić. Jeśli upierasz się, abyśmy Mimbrenjów oszczędzali, to ja będę musiał dodać do swych dwóch warunków jeszcze inne.
— Zatrzymaj je przy sobie! Przy obecnem położeniu, Mimbrenjowie raczej tobie mogą dyktować warunki, niż ty im. Zapominasz, że na czele ich stoi Winnetou i że ja również jestem przy nich. Nie lękaliśmy się trzystu twoich wojowników, nie lękamy się tem bardziej teraz, gdy jesteś naszym jeńcem. Co nam przeszkodzi udać się na północ i zabrać wam konie?
— Czy wiesz, gdzie się znajdują? — zapytał przerażony.
— Gdybym tego jeszcze nie wiedział, dowiedziałby się wkrótce Winnetou. Zresztą, nie ty jeden wpadłeś w nasze ręce. Schwytaliśmy czterdziestu Yuma, którzy byli rozstawieni po drodze do hacjendy, między nimi Bystrą Rybę. Zastrzelimy ich w razie niebezpieczeństwa.
Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.
59