Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

ce szanownemi i potężnemi osobistościami w Meksyku i Ameryce.
— Zdaje się, że pan niewłaściwie wyobraża sobie polityczne znaczenie szczepów indjańskich i społeczne stanowisko ich wodzów. Uważam sobie za obowiązek powiedzieć panu, że...
— Niech mi pan nic nie mówi! — przerwał. — Jestem wiernym ojcem mojej Judyty i powinienem przychylać się do jej słów i życzeń. Będziemy dzierzyć władzę nad szczepem indjańskim. Będziemy mogli ubierać moją córkę w aksamity i jedwabie. A może pan przypuszcza że wódz jej tylko nakłamał o złocie i klejnotach?
— Bynajmniej. Istnieją tu ukryte skarby, strzeżone wiernie przez potomków dawnych Meksykańczyków. Czemuby wódz nie miał posiadać jednej z tych tajemnic? Nie jest kłamcą i wywiąże się z przyrzeczenia. Lecz musi pan do tych rzeczy stosować właściwą miarę. Wódz jest półdziki i niebardzo sobie wyobraża, czem jest pałac, czy zamek. Kiedy mówi o łokciu, należy rozumieć cal. Brak mu wykształcenia, które jedynie mogłoby zapewnić pańskiej córce...
— Wykształcenie! Wykształcenie! — przerwał mi znowu. — Czemu nie miałby posiadać wykształcenia, gdy posiada tajemnice złota i klejnotów? Azali nowa jedwabna suknia nie jest wykształceniem? Azali ten, kto jest właścicielem pałacu, albo tem bardziej zamku, nie jest również posiadaczem wspaniałego umysłu? Cóż takiego znajdujemy w seminarjach, w gimnazjach, w uniwersytetach? Drewniane ławki do siedzenia i kałamarze do pisania! Czy to się umywa do mebli rokokowych lub renesansowych, jakie widzimy na zamkach? Nie, nie;

74