Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

kiewce, którą mi z jedwabiu zrobiła Judyta, córka mojego serca.
— Ile wynosiła ta kwota?
— Czterysta dolarów, których pozbawiono mię w podziemiach w sposób okrutny. Złodziejem jest Weller, ten który jest ojcem Wellera-syna. Teraz pojmał pan złodzieja z wielką odwagą; bądź pan zatem łaskaw odebrać mu zdobycz, którą mię unieszczęśliwił w mrokach szybu.
— Czy to ta sakiewka? — zapytałem, wyciągając worek z kieszeni.
— To ona, to ona! — krzyknął ucieszony, wyrywając mi worek z ręki. — Tak, ta sama. Obliczę natychmiast pieniądze, aby sprawdzić, czy nie zostałem okradziony.
— Niech pan tak nie krzyczy. Weller nie wie jeszcze, że mu odebrałem sakiewkę i nie powinien się chwilowo o tem dowiedzieć.
Oddalił się, nie podziękowawszy mi nawet. Przykucnął wraz z córką na ziemi i wziął się do liczenia monet. Wróciłem do wychodźców, powiedziałem im, że najlepiej uczynią, zabierając się stąd czem prędzej, wkońcu zaś dodałem:
— Wraz z Winnetou pojadę do Rio Peso, a więc do Texas. Tam jest wiele dobrej ziemi i zdrowy klimat. Chcę was zabrać ze sobą. Naradźcie się nad tem i dajcie mi niezwłoczną odpowiedź.
Odszedłem, aby mogli się spokojnie naradzić. Kiedy wróciłem, rzekł do mnie jeden z nich, wybrany do przemawiania w imieniu gromady:
— Pańska propozycja jest bardzo dobra, lecz nie wydaje się nam możliwą. Przedewszystkiem nie może-

76