list od stryja, a Szi-So wezwanie do powrotu. Stryj Wolfa jest niebywale bogaty i, jak się wkrótce okazało, mieszka wpobliżu Nawajów. Fama o tem przebiegła natychmiast całą wioskę, składającą się przeważnie z biedoty, ergo z łatwością nakłoniłem kilkoro mieszkańców do towarzyszenia mi w tej podróży do Ameryki.
— Innemi słowy, skusił pan tych biednych ludzi! — rzekł z wyrzutem sam.
— Skusił? Co za dictum! Kantor emeritus, który po tysiąckroć na organach grał do nabożeństwa, zalicza się poniekąd do stanu duchownego, a zatem do takiego stanu, gdzie kusicieli szukać nie należy! Wiodłem, owszem, ale nie uwiodłem, gdyż wiozę ich ku szczęściu. Jestem pewny, że stryj Wolfa przyjmie ich bardzo dobrze. A pieniędzy do kupna ziemi, czy jakiegoś przedsiębiorstwa, też nie zbraknie.
— Sądziłem, że ci trzej są ubodzy.
— Tak, Schmidtowie, Strauchowie i Uhlmannowie nie mają żadnego majątku; ale Ebersbachowie, jak pan słyszał, są majętni, pani zaś Rozalja pożyczyła towarzyszom-wychodźcom pieniędzy. Widzi pan tedy, co to za dzielna kobieta! Mogła zostać w ojczyźnie, i tylko, z litości do tamtych trzech, z przyjaźni do mnie i z pociągu do dalekich krajów zdecydowała się wymaszerować. To ją zwłaszcza pociągało, że w Ameryce damy szczególnym się cieszą szacunkiem i względami.
Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/114
Ta strona została skorygowana.
112