— Ach tak, — uśmiechnął się Sam — a pani Rozalja Ebersbach, z domu Morgenstern, wdowa im młynarzu, jest przecież damą! Teraz zrozumiałem wiele niejasnych dotychczas okoliczności. Wszyscy zatem zamierzają osiedlić się u stryja Wolfa?
— Tak. Jeźeli jednak nie pozwoli, dalej pojadą.
— A pan? Co pan pocznie?
— Ja Odszukam Old Shatterhanda, Old Firehanda i Winnetou. Naturalnie, spotkam także Hobble-Franka.
— Już panu raz wspominałem, że, chociaż wyobrata pan sobie to spotkanie sielankowo, może się pan latami całemi uganiać po Dzikim Zachodzie, a nie zetknąć z żadnym z tych ludzi.
— Będę szukał, będę się dopytawał.
— Sądzi pan, że jesteś w niemieckiej wiosce lub miasteczku, gdzie poprostu wystarczy zapytać o pana Müllera, Meiera czy Schultza? Tutaj poszukiwani mogą dziesięćkrotnie ocierać się o pana, obozować tuż nieopodal, a nie poznasz ich wcale.
— Oho! Ja już się domyślę, może pan być pewny! Dla twórcy tonów niema ciężkiego zadania. Kogo Muzy wyróżniły, tego wszystkie tony schodzą się w akordy. Poszukiwani bohaterzy skupią się dookoła mnie tak, jak wyszkoleni muzycy dokoła dyrygenta.
Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/115
Ta strona została skorygowana.
113