Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

— Wiele, bardzo wiele, sir, w każdym razie więcej, niż pan przypuszcza, gdyż wydaje mi się, że podówczas nie nosił pan jeszcze uniformu. — Otóż, trójlistek bawi obecnie tutaj.
— Tu? W Tucsonie?
Yes, sir. A Sam Hawkens, zasłużony kapitan armji Stanów Zjednoczonych, znajduje się jeszcze bliżej. W tej chwili siedzi w pokoju pana.
— Tu? W moim pokoju? — zawołał stropiony wojskowy, wytrzeszczonemi oczami wpatrując się w Sama, — W takim razie — w takim razie — pan jesteś — pan jesteś owym Hawkensem?
Yes, jestem nim, jeżeli się nie mylę.
Thunder-storm! Pan — Samem Hawkensem? Pan?
— Sądzę. Czemu nie?
— Ponieważ — ponieważ — ponieważ... — szeptał zakłopotany kapitan — ponieważ nie wygląda pan na to. Oficer nie nosiłby takiej odzieży!
— Nie wiem, dlaczego! Dlaczego właśnie oficer nie może ubierać się wedle swego gustu, sir? A to jest mój gust, gust Sama Hawkensa. Kto mi nie przyznaje dobrego smaku, proszę, niech nie przyznaje; nie mam nic przeciwko temu, póki milczy. Jeśli się jednak waży powiedzieć mi to w oczy, wówczas musi stanąć z bro-

121