Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

Xavier del Bac, nie zabrawszy ich ze sobą? Byli przecież spętani i w waszej mocy!
— Czyż mogłem dowieść, że są złodziejami, mordercami i rabusiami, — że istotnie są finderami? Ten dowód chcę przez to uzyskać, że pozwolę im na nas napaść. Skoro ich wówczas schwytamy, będą straceni.
— Schwytać! A więc chce pan dopuścić do napadu?
Yes.
— W rzeczy samej?
— Naturalnie! A może pan mniema, że chcę tylko śnić o napadzie?
— To żart, a ja mówię poważnie! Nie mógłbym chyba lepiej zasłużyć na awans, niż chwytając tę występną szajkę teraz właśnie, kiedy zastępuję komendanta. Ale dopuścić do napadu, to znaczy narazić się na wielkie niebezpieczeństwo!
— Jeśli zostaniemy na miejscu — słusznie. Ale mały Sam Hawkens zniknie ze swymi towarzyszami!
— W takim razie niema mowy o napadzie!
— Czemu nie? Napadną na wozy, a że nas nie będzie, przeboleją stratę. Czyn pozostaje mimo to przestępstwem, karanem według praw tutejszych śmiercią.
Well! Ale jak chcecie ich schwytać bez walki, a zatem bez wystawienia się na niebezpieczeństwo?

123