ka! Ale oko za oko, ząb za ząb! Przysięgliśmy sobie wieszać bez litości każdego, kto wyda nam się członkiem komitetu. Czy nie zauważyłeś takich szubrawców u siebie, Paddy?
— Hm — odburknął gospodarz. — Czy sądzicie, że jestem wszechwiedzący? Czy można gościowi z nosa wyczytać, czy jest safandułą, czy tak jak wy, uczciwym drapichróstem?
— Nie blamuj się, Paddy! Kundla chyba łatwo odróżnić od psa rasowego, nawet kiedy to się tyczy ludzkich kundlów. Daję słowo, że poznam z pięćdziesięciu kroków każdego, kto należy do tego komitetu. Ale tymczasem pogadajmy o czem innem! Jesteśmy głodni. Czy dostaniemy mięsa?
— Nie tyle, aby można było wziąć na ząb.
— Jajek?
— Ani jednego. Możecie tu godzinami szukać, a nie znajdziecie ani jednej sztuki bydła, ani jednej kwoki. Któż jest winien, jeśli nie ludzie waszego pokroju, którzy wszystko sprzątnęli.
— Ale chleb?
— Tylko placki kukuruzowe, i te dopiero muszą pójść w piec.
— A więc niech twoja murzynka piecze. O świeże mięso sami się już postaramy.
— Wy? Powiedziałem wszak, że nic nie znajdziecie.
Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/13
Ta strona została skorygowana.
11