Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

mniej zdawało, wesołego towarzystwa spojrzeniem.
Pierwszy był małym, nie pospolicie grubym mężczyzną. Pod zwisającą kresą kapelusza filcowego, którego kolor, wiek i kształt stanowiły nielada zagadkę dla najprzenikliwszego myśliciela, przez las rozczochranej, czarno siwej brody spoglądał patężny nos o zgoła zastraszających rozmiarach, nos, mogący służyć za wskazówkę każdemu zegarowi słonecznemu. Wskutek gwałtownego zarostu uwydatniała się, oprócz owego zbyt rozwiniętego organu powonienia, para drobnych, małych oczu, obdarzonych niezwykłą ruchliwością. Z wyrazem żartobliwej przebiegłości oczki obrzuciły napozór chatę „trucicielską“ Irlandczyka, w istocie zaś zbadały postacie dwunastu finderów.
Opisana głowa spoczywała na ciele, okrytem prawie do kolan odwieczną kurtką myśliwską z koźlej skóry, przeznaczoną dla znacznie wyższej osoby, składającą się z łaty na łacie i nadającą cudakowi wygląd dziecka, które dla psoty przebrało się w szlafrok dziadka. Z tego bardziej niż swobodnego okrycia wyglądała para chudych, zakrzywionych w kształcie sierpa pałąków, sterczących w wyfrendzlowanych, sędziwych legginach, z których mały człowiek wyrósł przed dziesiątkiem lat, a które uwidoczniały parę indjańskich butów takiej pojemności, że mógłby się w nich

15