Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

— Owszem, ale, Paddy, chcę ci powiedzieć: coś jest w ich zachowaniu, co mi nasuwa podejrzenie, że nie są krawcami. Zastanowiłem się nad tem. Strzały tego małego były mistrzowskie, nawet pierwsze chybione. Widzieliśmy, jak celował w papier, a jednak niedostrzegalnym ruchem skierowywał lufę ku kątowi. Spójrz, jak tam siedzą! Ani razu tutaj nie spoglądają, — uchowaj Boże! — ale powiadam ci, że widzą tak, jakgdyby nie spuszczali z nas oka. Znam te zamaskowane spojrzenia szpiegowskie. A ich postawa? Jakgdyby każdej chwili gotowi byli wypalić z rewolweru. Niełatwo na nich napaść — zaskoczyć tak, aby nie mogli chwycić za noże i broń palną.
— Ale dwunastu, a nawet trzynastu na trzech; wynik nie może ulegać wątpliwości!
— Stanowczo. Ale z nas dwunastu kilku zostanie zranionych, a może nawet zabitych. Zaskoczyć ich w odurzeniu, to najpewniejsze i najbezpieczniejsze — — —
Buttler urwał, wskazał przed siebie i rzekł:
— Oto nadchodzi cudaczna osobistość, która jechała za wozami. Została wtyle, straciła z oczu karawanę i nie wie, dokąd się skierować.
Wyrażenie „cudaczna osobistość“ było jeszcze za mało dosadne. Jadąc powoli, w krótkich, odmierzonych odstępach czasu postać ta czyniła ruchy wahadłowe na koniu, to pochylając głowę naprzód i odsuwając nogi wtył, to znowu naodwrót, odsuwając głowę, a wyciągając nogi. Ciało tkwiło w długim

56