do jego dyspozycji, czy zechce mi odpowiedzieć na moje pytanie.
— On? Jego? Panie Falke, powiedziałem już panu, że jestem przyzwyczajony — — —
— No dobrze, dobrze! — przerwał mały. — A ja już powiedziałem, że każdemu oddaję należne mu honory. Kto mnie uważa za błazna, temu nie przypisuję zdrowych zmysłów.
— Do piorunów! Czy pan do mnie pije? — wybuchnął stary, podchodząc o krok do Sama.
— Tak — odpowiedział westman, zaglądając mu spokojnie w oczy.
— A więc wiej pan stąd natychmiast, jeśli nie chcesz zgubić gnatów!
— Odejdę. Ale jako ziomek poczytuję sobie za obowiązek przestrzec pana przed dwunastoma jeźdźcami, którzy was dzisiaj wyminęli.
— Zbyteczna fatyga! Starczy nam rozumu, aby zrozumieć, co się święci. Draby odrazu nie przypadły mi do gustu i na zapytanie nie dostali żadnej odpowiedzi. Widzi pan zatem, że rady pana są niewczesne!
Odwrócił się na znak, że uważa rozmowę za skończoną. Westman chciał odejść, ale zatrzymał się przez poczciwość serca i rzekł:
— Master Schmidt, jeszcze jedno słówko!
— Co? — zapytał szorstko stary.
— Jeśli istotnie nie potrzebuje dobrych rad, to chętnie zachowam je dla siebie. Niech mi po
Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/70
Ta strona została skorygowana.
68