Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

żyto, dynie, granaty oraz inne owoce i ziemiopłody.
Niestety, ci dobrzy, pracowici ludzie wiele bardzo musieli cierpieć od wszelkiego rodzaju białej hołoty, która grasowała w Arizonie. Wszak ten wielki obszar, otoczony górami i pustyniami, nie miał podówczas prawie żadnych władz; ręka sprawiedliwości sięgała tylko do jego granic. Nadciągały więc setki skłóconych z prawem, — zewsząd, z Meksyku i ze Stanów Zjednoczonych, — aby pędzić tu życie, które było jednym długim szeregiem aktów bezkarnego rozboju.
Wprawdzie w stolicy stało załogą wojsko, którego zadaniem była piecza nad bezpieczeństwem publicznem; atoli dwie kompanje były, oczywiście, posterunkiem niewystarczającym na obszar przeszło 300.000 klm. kw. Umundurowani bohaterowie, zadowoleni, że zgraja łotrzyków ich samych nie utrąca, nie mogli nikomu służyć pomocą. Zdając sobie z tego sprawę, kawalerowie rozboju okazywali niezrównaną, niepohamowaną zuchwałość. Szajki ich ważyły się, zapuszczać pod samą stolicę Tucson. Nikt nie śmiał się oddalić o kwadrans drogi, nie uzbroiwszy się uprzednio w cały arsenał broni. Pewien podróżnik amerykański opisuje ówczesne stosunki w ten, bynajmniej nieprzesadny sposób: „Najzuchwalsi szubrawcy z Meksyku, Teksasu, Kalifornji i z innych stanów znajdowali w owej Arizonie schronienie przed karzącą ręką sprawiedliwości. Część ludności rekrutowała

6