Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

W mgnieniu oka Buttler wziął strzelbę do ręki, a towarzysze jego skoczyli po swoje.
— Człowieku, — ofuknął scouta — czy wiesz na co narażają cię te zuchwałe słowa? Spójrz na dwanaście luf, w pana skierowanych, i powtórz swoje posądzenie!
— Spełniłem tylko swoją powinność. Jestem przewodnikiem ludzi, którzy tu stoją ze mną. Pochodzą z Niemiec i nie znają angielskiego. Mówiłem w ich imieniu, a teraz mogę odejść. Jestem scoutem, ale nie stróżem ich wołów. Niech sami dochodzą swojej szkody!
Odwrócił się i wycofał. Ze swego stanowiska miał; zupełną słuszność — był najemnikiem i spełniał obowiązki, za które mu płacili. Właściwie spełniał je nawet zbyt pilnie, narażając życie dla skradzionego wołu. Buttler i jego kamraci usiedli napowrót za stołem. Niemcy przypuszczali zapewne, że scout wyjaśni sprawę do końca, stali bowiem po jego odejściu bezradnie, dopóki Schmidt nie wpadł na nowy pomysł. Zwrócił się mianowicie do Sama Hawkensa, który ani myślał przerywać uczty, tak samo zresztą, jak obaj jego przyjaciele, i napozór nie zważał na rozgrywającą się przed nim scenę.
Panie Falke, czy słyszał pan, co powiedział nasz przewodnik?
— Mniej więcej — odpowiedział westman, kładąc do ust kawałek mięsa.

79