— Jakże chce do tego przystąpić?
— Zmuszę tych łotrów, aby mi zapłacili! Jest nas czterech i mamy świetną broń.
— A tu stoi dwunastu zuchwałych mężczyzn, równie dobrze uzbrojonych. Porzućcie głupstwa! Wywołacie wilka z lasu, ale wołu nie wskrzesicie.
— Wiem o tem. Ale wartość jego w pieniądzach?
— Cl ludzie nie mają pieniędzy, a nawet gdyby mieli, nie moglibyście brać przemocą.
— Czy mam się uciec do podstępu?
— Niedźwiedź nie jest lisem, a prostak spryciarzem, hihihihi!
Schmidt miał już odpalić na to grubjaństwo, gdy znowu zastanowił go chichot Sama. Zapytał szybko:
— Czy istotnie nazywa się pan Falke?
— Tak, jeśli się nie mylę, hihihihi!
— Ale jest pan podobny do innego westmana.
— Jakiego westmana?
— Szi-So wymienił nazwisko, ale zapomniałem, jakie.
— Szi-So? — zapytał oszołomiony Sam. — Kto to?
— Młody nasz towarzysz, syn wodza Nawajów, który się nazywa Nitsas-Ini.
Z odruchem radości Sam zawołał:
Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/83
Ta strona została skorygowana.
81