jazda, w nocy — spać. Inaczej lada kto przyjdzie i porządek boski do góry dnem wywróci!
— Ale chodzi o bezpieczeństwo, o dobro wasze, droga pani! — tłumaczył Sam.
— Nie zawracaj kontrafałdy! — odpowiedziała. — Człowiek stateczny nie gna w egipskich ciemnościach po Ameryce. No, gdyby to było w domu, możebym przystała; ale na obczyźnie czeka się spokojnie, a jakże, aż zaświta. Zrozumiano?
— Wprawdzie rozumiem panią, droga lady, ale sądzę — —
— Droga lady? — przerwała. — Nie jestem pańska droga lady! Czy pan wie, kim właściwie jestem i jak ja się nazywam?
— Naturalnie, jest pani małżonką jednego z tych czterech gentlemans.
— Gentlemans! Mów pan po niemiecku, kiedy masz, przed sobą rodowitą Niemkę! Jestem pani Eberschbach z domu Morgenschtern, wdowa po młynarzu. Ten tutaj — wskazała na jednego z młodych wychodźców — jest to mój obecny pan i małżonek, kowal Ebersbach, Tak się tylko pisze, ale wymawia Eberschbach. I żeby mi pan zgóry wiedział, że nie będzie on tańczył tak, jak pan w dudy dmucha, ale tak, jak ja dmucham, bo jestem o jedenaście lat starsza i mam więcej rozumu i doświadczenia, niż on! Zostanę tutaj i on zostanie. Kiedy wszyscy ludzie śpią, my nie będziemy się uganiać po świecie!
Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/94
Ta strona została skorygowana.
92