wości dla siebie. Omal wniwecz nie obrócili całego interesu.
— Czy się ten Mr. Rollins naprawdę zawahał?
— Tak. I właśnie z tego też względu zwróciłem się do pana. Świadomi opieki pana, przestaną podejrzewać, że noszę się ze złemi zamiarami. Czy wyświadczy mi pan tę grzeczność, sir?
— Chętnie, ale przedtem chciałbym zasięgnąć opinji przyjaciół.
— Czy to konieczne, sir? Czy aż tak podejrzanie wyglądam, że pan, przywódca karawany, musi pytać innych o pozwolenie?
— Nie jest tak źle. Jeśli mi pan pozwoli mówić bez osłonek, wyznam, ze nie uważam pana za oszusta, ale też nie ręczyłbym za pana głową. Uważam pana za człowieka, którego trzeba poznać, i wypróbować, zanim się wyda sąd. Dlatego pragnę się poradzić Dicka Stone i Willa Parkera.
— Do licha, sir! Szczerość pana nie przynosi mi chluby!
— Czy woli pan, żebym w oczy mówił komplementa, a za oczami obmawiał? Bynajmniej, nie chcę pana odtrącać — przeciwnie, przyjmuję propozycję.
— Dziękuję, sir. A kiedy pan stąd odjeżdża?
Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/104
Ta strona została skorygowana.
102