Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

— Jutro rano, jeśli się nie mylę. A kiedy panowie zamierzali?
— Dzisiaj. Namówię jednak Mr. Rollinsa i Mr. Baumgartena, aby czekali do jutra.
— Doskonale, sir. Nasze zwierzęta są zmęczone. Kobiety i dzieci, które z nami jadą, nie przywykły do jazdy konnej. Pragnę wierzyć, że nie będę później robił sobie wyrzutów.
— Płonne obawy, sir! Jestem uczciwym człowiekiem; dowiodę tego gotowością pokazania wam piaceru. Inny na mojem miejscu nie kwapiłby się zdradzić sekretu.
— Tak, ja przynajmniej nie zdradziłbym swej tajemnicy nikomu, prócz nabywcy. A więc doszliśmy do porozumienia, sir. Jutro rano wyruszamy.
Odwrócił się od niego. Król naftowy skierował się ku podwórzu, zaklął, poczem mruknął do siebie ze złością:
Damned fellom! Pożałujesz! Wypalić mi coś podobnego w oczy. Musi mnie wybadać i wypróbować, zanim będzie uważał za uczciwego człowieka! Bodaj go piorun! Teraz się nawet cieszę, że brat gotuje mu zemstę. Nie miałem chęci wiązania się z tą bandą, ale po takiej zniewadze z największą rozkoszą wydam ich w jego ręce. Tak, obejrzą naftę, i to jaką!
Zwierzęta skubały świeżą trawę i piły chciwie wodę. Sporządzono namioty z prętów i koców, ponieważ takie mnóstwo osób nie mogło

103