— Nie wiedziałem o tem, drogi panie. Poszukiwałem dla opery podwójnego trelu. Ponieważ nie znalazłem go w obozie, więc oddaliłem się w noc, gdzie nikt mi nie przeszkadza.
— Usiadł pan na ziemi?
— Tak.
— I czekał przybycia trelu? Ale zamiast niego przybył kto inny, jakiś obcy, który cię nie zobaczył i potknął się o pana.
— Nie potknął się, lecz runął na mnie jak długi. Po chwili trzymał mnie już za gardło tak, jak się trzyma skrzypce.
— Potem był duet?
— Właściwie nie duet. Niewiele ze sobą rozmawialiśmy.
— Pan po niemiecku, on po angielsku, i nie zrozumieliście się wzajemnie!
— Nic dziwnego. Kto chce mnie zrozumieć, nie powinien ściskać za gardło. Powinien był o tem wiedzieć! Zresztą, skoro tylko zwolnił nieco uścisku, skorzystałem z okazji i opuściłem to miejsce dysonansów.
— Czy aby allegro czy allegrissimo?
— Więcej już con fretta, gdyż podejrzewałem, że mnie ponownie schwytać zechce.
— Chciał, chciał nawet czegoś więcej! Czy wie pan kto to był?
— Nie. W toku krótkiej rozmowy nie mieliśmy sposobności przedstawienia się wzajemnego.
Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/35
Ta strona została skorygowana.
33